środa, 31 stycznia 2018

Anioł po upadku.

Drugi anioł jaki został przeze mnie wzięty na warsztat to anioł upadły. A upadły dlatego, że zupełnie niechcący potrącił go mój małżonek. No i odpadła mu m.in. głowa, skrzydło. Ciężko było z nim cokolwiek zrobić ze względu na małą głowę. I tak proporcje nie wyszły do końca tak jak trzeba, ale przypominam, że to dopiero mój drugi anioł w życiu. Było trudno, trochę się złościłam, ale nie mogłam się poddać. Potraktowałam to jako kolejną lekcję. Poćwiczyłam układanie materiału na suknię, na skrzydła, łączenie z koronką. Zobaczcie sami jak mi wyszło.

Zdjęcia przed naprawą (przepraszam za jakość).



Zdjęcia po naprawie.




Pozdrawiam. 

13 komentarzy:

  1. A mnie się taki upadły podoba, bardzo to symboliczne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, powiem szczerze, że taki z dodatkami jest o wiele ciekawszy niż bez, a po prawdzie to tylko bym zagessowała te kwiatuchy bo mi ten kolor nie bardzo pasuje, ale nie wszystko MI musi pasować, podsumowując dla mnie super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. A te kwiatki to też bym zagessowała, ale po chwili stwierdziłam, że w zależności od nastoju będę sobie je wymieniać :-) one nie są przymocowane na stałe.

      Usuń
  3. Ten po renowacji prezentuj się dużo ładniej niż wcześniej! Super!

    OdpowiedzUsuń
  4. Upadły anioł, bardzo symboliczne :)
    Dobrze, że się nie poddałaś, efekt świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam upadłe anioły ;) świetnie wyszło ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm... Niekiefy chyba warto coś zniszczyć, aby potem powstało coś pięknego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo. Czasami nie warto płakać nad stłuczoną rzeczą, jeżeli potem takie piękności powstają.

    OdpowiedzUsuń
  8. świetna przemiana :) a i patent z wymiennymi kwiatami też :)

    OdpowiedzUsuń